mogłem spokojnie przetrawić wszystkich znaczeń, jakie kryły się w tym filmie.
Idą sobie na przykład bohaterowie ulicami Montevideo, spokojnie, bez pośpiechu, panna przodem, Gigant za nią. Zachodzą do kafejki internetowej. Ok, sam w tym czasie też zdążyłem coś tam sobie wyguglać na boku. Gigant je kanapkę ze wszystkimi gryzami. Też Ok, bo mogłem pokontemplować tę kanapkę. Potem kiosk, w porządku, zdążyłem przeczytać tytuły wszystkich pism. Aż tu nagle raptowny zwrot akcji i pannę widać już zza szyby klubu karate jak wymachuje nogą. No tak nie można... Gdzie szacunek dla skupionego widza, pytam się?