PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=186828}
6,2 39 544
oceny
6,2 10 1 39544
7,1 15
ocen krytyków
Miami Vice
powrót do forum filmu Miami Vice

8/10

ocenił(a) film na 8

W głowie się nie mieści, jak bardzo niedocenionym filmem jest "Miami Vice". Michael Mann nigdy nie był dobry w umizgiwaniu się do masowej publiczności. Z wyjątkiem "Zakładnika", jego największego sukcesu finansowego, o żadnym innym filmie powstałym od czasu "Ostatniego Mohikanina" nie można powiedzieć, że był lekkostrawnym daniem dla miłośników nieskomplikowanego kina rozrywkowego (no, może jeszcze "Wrogowie publiczni"). Mann od zawsze stawiał na niespieszne prowadzenie fabuły, sceny akcji traktując jako dodatek, a nie wartość samą w sobie. Co nie znaczy, że traktuje je po macoszemu, o nie, gdy już się w końcu za nie zabiera, to zawstydza większość kolegów po fachu. Dbałość o detale, realizm i przepiękne partytury układane z wystrzałów broni palnej (u żadnego innego twórcy strzelaniny nie brzmią tak ładnie) to jego specjalność. Ale na to trzeba sobie zasłużyć, najpierw cierpliwie wysłuchać tego, co Mann ma nam do powiedzenia o bohaterach, a dopiero później oglądać jak wymachują bronią palną.

"Miami Vice" jest kulminacją artystycznej drogi, jaką reżyser konsekwentnie podążał od lat. Jeżeli "Gorączka" to największe arcydzieło w jego karierze, które stanowi wyznacznik idealnie odmierzonych składowych i tego, jak takie kino należy opowiadać, a "Zakładnik" to próba sięgnięcia po gatunek filmu sensacyjnego w sposób przystępniejszy dla widza masowego, to "Miami Vice" jest jego awersem, doprowadzonym do ekstremy minimalizmem emocjonalnym, kunsztownie wykonanym dziełem dla wyrobionego miłośnika sensacji. Główni bohaterowie nie rozmawiają ze sobą, oni komunikują proste informacje, porozumienie między nimi jest na poziomie gestów, krótkich informacji oraz bezwarunkowego zaufania wyrobionego przez lata współpracy. Gdy dosłownie kilka razy dochodzi pomiędzy nimi do dłuższych konwersacji, takich na conajmniej cztery pełne zdania, to one zawsze są o czymś, prowadzą do jakiś istotnych decyzji zawodowych i życiowych, nigdy nie służą rozluźnieniu atmosfery, zawsze pchają wydarzenia do przodu. Bohaterowie cały czas pozostają więc skupieni na aktualnym celu, nie pozwalają sobie na to, żeby coś ich rozpraszało, ludzkie zachowania prezentują dopiero w towarzystwie swoich kobiet, wtedy zdarza im się zażartować, okazać lekką słabość, ale nigdy w obecności partnera.

Nie do tego przyzwyczaili widzów postacie z serialu. I w tym tkwi w sumie największy problem filmu, a konkretniej, to w jego niefortunnym tytule, który jest jednym z niewielu łączników z kultowym serialem z lat 80. Nie do końca rozumiem, dlaczego Mann się na to zdecydował, bo porównania z telewizyjnym tasiemcem, z różowymi flamingami, aligatorem czuwającym na pokładzie łodzi, elokwentnym duetem i słonecznym Miami okazały się zabójcze dla filmu, który był tego zupełnym przeciwieństwem. Wystarczyło podmienić tytuł i film nie spotkałby się z taką krytyką, a narzekali praktycznie wszyscy, od dziennikarzy, po miłośników serialu z Donem Johnsonem. I w sumie wciąż pokutuje przekonanie, że to nieudany eksperyment.

A przecież to jest prawdziwie rasowa sensacja, jakich już mało się dziś trafia w tym gatunku. Niezwykle klimatyczne kino, przepięknie sfilmowane specjalną kamerą cyfrową, wyciskającą ostatnie soki z licznych nocnych ujęć, oczarowujące kolorystyką i fantastycznym soundtrackiem, w którym kapitalny cover piosenki Phila Collinsa towarzyszy kawałkom post-rockowej kapeli Mogwai oraz tak lubianemu przez reżysera, Moby'emu. Jeżeli oglądaliście przed laty i się zraziliście, dajcie filmowi Manna drugą szansę, tym razem już bez oczekiwań, niepotrzebnych porównań z serialem i koniecznie w wersji reżyserskiej. Bo jeżeli już to oglądać , to tylko z otwierająca film sceną z motorówkami. Nie wiem co twórcy strzeliło do głowy, że usunął ją w wersji kinowej. Pewnie było to wynikiem tego samego chwilowego zaćmienia umysłowego, które skłoniło go, do tak niefortunnego zatytułowania filmu.

http://kinofilizm.blogspot.co.uk/2016/01/miami-vice-recenzja.html

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584

T-Durden

Fajnie że komuś ten film się podoba i docenia jego zalety. Ciekaw jestem co sądzisz na temat Blackhat gdyż ja mam na tę chwilę mieszane uczucia co do niego, musiałbym chyba obejrzeć go jeszcze raz albo i nawet dwa razy.

polecam również przeczytanie tego artykułu http://omarsfilmblog.blogspot.com/p/films-of-michael-mann.html

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Pamiętam, że poszedłem do kina na premierę. I dostałem coś czego nie oczekiwałem. Początkowo byłem zawiedziony, bo to nie byli Policjanci z Miami. Sądziłem, że skoro bierze się za to twórca oryginału, to dostanę kontynuację, ewentualnie odświeżony oryginał. Trailery również to zapowiadały.

Tymczasem zamiast barwnych plastycznych ujęć, dostałem zdjęcia robione z ręki. Samo wykonanie bardzo realistyczne i momentami surowe. Stąd początkowo wystawiłem temu filmowi niską ocenę, bo zawiódł moje oczekiwania, podsycone zapowiedziami, które odwoływały się wprost do oryginału.

Później obejrzałem ten film jeszcze raz, tym razem będąc przygotowanym na formę, jaką zaoferuje mi reżyser i WOW.
Mann wzniósł się ponad i nakręcił Miami Vice w zupełnie innej stylistyce, niż oryginał. 100% męskie kino. Wg mnie jego najlepszy film od Gorączki. Obejrzałem go już kilka razy i myślę, że jeszcze dam się skusić. Wszystko gra w tym filmie. Ścisły Top filmów sensacyjnych po 2000 roku.

ocenił(a) film na 8
T-Durden

Cieszę się na Twoją recenzję. Ja dopiero za trzeim razem doceniłem ten film, uważam że jest rewelacyjny, ale tylko dla tych, którzy spojrzą na niego inaczej, nie tak jak na typowe kino akcji, na ten film należy spojrzeć dodatkowo między wierszami.

ocenił(a) film na 10
T-Durden

Właśnie takich rekomendacji Miami Vice potrzebuje. Dzięki!

T-Durden

Film świetny,dobra muzyka,aktorzy grają jak trzeba,bardzo niedoceniany film...

ocenił(a) film na 5
T-Durden

Pewnym problemem może być to że film ma tytuł "Miami Vice" i jest powiązany z bardzo lekkim, serialem sensacyjnym pod tym samym tytułem. Film, ani nie jest specjalnie lekki, ani wyraźnie się od serialu nie odcina. Pewnie, gdyby go oceniać w oderwaniu od serialu wypadałby lepiej (Zresztą, to niezły paradoks biorąc pod uwagę poziom serialu i poziom filmu) mnie też rozsierdziła ta kunktatorska jazda na znanej marce.

T-Durden

Tylko czemu jest takie nudne?

ocenił(a) film na 7
T-Durden

Film zasadniczo jest OK, ale nie zgodzę się z tym że wydanie go pod marką Miami Vice było błędem. Błędem było zatrudnienie Farrella i Foxxa. Foxx nie ma charyzmy Philipa Michaela Thomasa, a Farrel jest za miękki na "Sonnego". Poza tym obaj nie byli w stanie odzwierciedlić głównej siły serialu, czyli przyjaźni między głównymi bohaterami. Foxx i Farrell odrobili tylko pańszczyznę a to niestety widać w filmie. Mam wrażenie, że Foxx miał gdzieś postać Tubbsa, Farrell skupił się tylko na aspekcie playboya. Reszta aktorów bez zastrzeżeń.

T-Durden

Witam,
Proszę o podpowiedź, na którym z odcinków serialu oparty został ten film kinowy?
Albo inaczej - w którym z odcinków serialu Sonny ma podobny romans?

T-Durden

@ T-Durden
Blablablabla. Blablabla. Ortografia też miejscami kuleje.
Rada na przyszłość: odciąż styl. Nie próbuj imponować warsztatem bo robisz to nieudolnie. Dla miłośnika popcornu będzie nie do przełknięcia, dla ludzi obytych błazenadą. Docenią jedynie półinteligenci, a ci są mniej warci od zupełnych idiotów. Niestety jeśli obrać ten tekst z kunktatorskich sztuczek i ornamentów to pozostaje miałkość tudzież brak czegokolwiek interesującego do przekazania. Plus jedynie za wiedzę.

ocenił(a) film na 10
raxer777

Durdenowi wypominasz ortografię heh. Przeczytaj swoje wypociny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones