Mann się chyba starzeje bo to co mu genialnie wyszło w Heat tutaj kompletnie nie żarło. Zacznę od tego, że akcja goni jak cholera, obserwujemy nie związaną z późniejszą fabułą akcję policji nagle bohaterowie stają tajniakami i robią interesy z kolumbijskim mafiozo. Wszystko fajnie tylko jest tak napisane, że przed dobre 40 minut nie miałem pojęcia kto jest kim, kompletnie nie interesowało mnie los postaci, taki jamie foxx który jest bohaterem pierwszoplanowym dostaje może z 10 minut czasu antenowego. No jak widz w takiej sytuacji może jakoś zainteresować sie jego losem? Nie pasuje mi też wykorzystanie kamery w tym filmie, użyto jakiś nowoczesnych cyfrowych cacek bez statywów przez co w momentach gdzie dużo się dzieje miałem problem z zorientowaniem się co tak się tam na prawdę stało. Robi się nieźle dopiero w ostatnie 30 minut gdzie dostajemy klasyczną wymianę między policją, a gangsterami (chociaż te łzawe wprowadzenie było słabe) tutaj mann pokazał klasę i pokazał, że co jak co ale potrafi najlepiej w holiłudzie strzelaniny.